niedziela, 16 października 2011

Saba The Husky cz.3

Jeszcze przed porodem (9.09.11), zainteresowaliśmy się co ta Rudka wyprawia..



a Ona po prostu 'olewała' całą tą ludzką 'gonitwę szczurów'..więcej i więcej..
Trzy dni (19.09.11) po porodzie (16.09.11)
jeszcze wszystko było w miarę ok..
Urodziło się 5 maluszków..rano zdziwiłem się, że jeden leży nieruchomo, martwy był.. pomyślałem, że pewnie przygniotłaś..zacząłem liczyć i wyszło, że jest 6..czyli po jakimś czasie, w nocy urodziłaś kolejnego, martwego.
Myślę teraz, że to po nim wyszły te komplikacje, nie zamknęła się szyjka. Miałaś wypływy, wytarłem, miałem nawet wydezynfekować wodą utleniona, ale bałem się, że będzie 'szczypać", a może jednak to zabiło by pierwsze zarazki..

W ganku z drugiej strony zrobiony szkielet ściany i wstawione drzwi
na zewnątrz coraz więcej podmurówka wykończona, położony gres kamienisty..
Najpierw miałem sam wykładać płaskimi kamieniami z rzeczki, jak komin, ale jak zobaczyłem te niedrogie płytki to mi się odechciało..
Jest nawet miejsce na pnącze, winobluszcz Star Showers..wreszcie po 2 latach przesadzony z doniczki
wybetonowana rynienka odpływowa deszczówki, później obok będzie chodniczek..
Ściana werandy stanowi już jedną całość z gankiem  

parapet zainstalowany też
Razem 9 metrów długości..
a tu rozbabrane w trakcie.. 

Wyrwałem ugorowi parę metrów pod doświadczalną uprawę Topinamburu
i pozostała po tym góra korzeni i zielska

 A u sąsiada takie kózki teraz
rasa karpacka

19 komentarzy:

jola pisze...

Aż się wierzyć nie chce, że własnymi rękami wykonujesz te wszystkie prace, jestem pełna podziwu dla Ciebie Wilku, Twoja chata pięknieje z dnia na dzień. Myślę, że potrzeba czasu żebyś opłakał Sabę i przestań się w końcu obwiniać "ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy.." dbaj o maluchy i o siebie, a przyjdzie dzień, kiedy już bez tego strasznego smutku będziesz o niej mówił..

jola pisze...

Acha, a te kozy, to absolutnie nie jest rasa karpacka, jaka nie wiem, myślę, że są to po prostu kozy mieszane :)

ankaskakanka pisze...

Nie rozpaczaj za Sabą. Spotkacie się później, gdzieś gdzie wszyscy się spotkamy. Masz już jakiegoś psiaka? Może nie zastąpi Ci Saby, ale zajęcia przy nim/ niej pozwolą oderwać Cię od myśli od śmierci Sabci. Piękne gniazdko sobie budujesz. Ja chciałaby w Twoje strony, jednak tu mamy obowiązki, pracę, ale ciężko myślimy nad ucieczką. Pozdrawiam

Wichrowe Wzgórza Ostoja pisze...

Trzymaj się dzielnie jak Ci pisałam.Wiem jakie to trudne , bo sama przez to przeszlam 18 lat temu.Nikt ale to nikt nie potrafil pomóc,najgorsze jest to ze mozna było zapobiec ale nikt nawet nie chciał i nie myślal mi dać pieniędzy na weterynarza.

Zostawiłam Sarkę w weterynarii jako nastolatka...wyszlam ze smycza w rece i obrożą-trzymaj się mocno,będzie dobrze!!Musi być dobrze.Jak widze Huskie na spacerze w lesie to zaraz mi mysli wracaja do Ciebie ze taka Sabke mialeś i wiem co czujesz..Pieknieje koło domku,super Ci to wszystko wychodzi i podziwiam za wlasny trud i chęci jakie wkładasz w to wszystko sam własnymi rękoma.

U Ciebie już chyba też bardzo zimno nocami, i biało na ogrodzie o poranku.

Pozdrowka sle.

weszynoska pisze...

Wilku nie obwiniaj się. Zadna dezynfekcja by nie pomogłam musiało po tym ostatnim zostać łozysko, rozłozyło się i spowodowało stan zapalny. A potem coś w rodzaju posocznicy..stąd objawy neurologiczne, zatrucie do mózgu dotarło.Nie ma lekarstwa...każdego może to spotkać. W hodowli nie jest jak w bajce....Czas łagodzi rany...Kozy śliczniutkie ale "kundelki" :) Też jestem pod wrażeniem Twoich prac.

Di pisze...

Wilku, pozdrawiam pracusia :) i jego milusińskie zwierzątka. śliczne kózki ma sąsiad.serdeczności :)trzymaj się.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Topinambur? czy to jest może to, co kwitnie teraz na zółto, ale nie rudbekia? Bardzo fajna weranda, winorośl bardzo szybko ją oplecie, jak tylko dobrze się ukorzeni, pewnie już w przyszłym roku, jakie eleganckie rynienki odpływowe, bardzo starannie wszystko wykonujesz. Smucą nas nasze zwierzęta, siedzę i patrzę z niepokojem na Maksa, strasznie szybki oddech, serce łomocze, nie chce jeść, dziś rano myślałam, że już odchodzi, wstałam wcześnie rano, pogłaskałam go, nie zareagował, jeszcze raz, jeszcze raz, dopiero potem podniósł się, myślę, że to są jego ostatnie dni, chciałabym mu ulżyć w cierpieniu, chodzimy do lecznicy, ale nie dają mi żadnej nadziei. Chciałabym, żeby sam odszedł, to usypianie jest straszne. Kozy bardzo urodziwe, może i u Ciebie kiedyś będą? pozdrawiam ciepło.
P.S. A co to za ziółka suszysz pod chatą, Saba naszczekiwała na Rudkę czy tylko ziewała?

Anonimowy pisze...

Daj czasowi czas Szary Wilku....
A nam coś o maluchach może ???
Trzym się - Ania B.

Margarytka pisze...

Dom pięknieje z każdym dniem, znaczy z każdym postem :).
Nie obwiniaj się, prawdopodobnie i w lecznicy byłoby trudno Sabcię uratować. Tak to już jest, że poród jest najniebezpieczniejszym momentem w życiu. Psim jak widać też :(. szczeniaczki są przecudne. Wybrałeś już któregoś?

Grey Wolf pisze...

Jola- no, robi się i robi, ale przy tej robocie nie czuć zmęczenia..
Ja się na kozach nie znam, karpacka powinna pewnie być cała biała?..ale On tak nazywa, tak jak kiedyś mieli tu konia to mówili, że Araba :)

Ankaskakanka- na razie 'dopinam' hucułka..hasiorka będzie jak zobaczę odpowiednią :)..No, trzeba odwagi i samozaparcia żeby się wyrwać w nieznane..i ułożyć to jakoś wszystko..

Pati- pięknie napisałaś..ja też wyskrobałem z oszczędności, bo to i na auto pełno poszło i na weta..samochodowi w miarę pomogło, dla Sabci za późno przyszła pomoc..
Właśnie wiele psów, zwłaszcza na wsi, nie widzi nawet weterynarza na oczy w życiu..bo drogo wszystko, nie ma nic takiego z ubezpieczenia..
Jak się wymyśli, tak się i robi, a wiele pomysłów przychodzi w trakcie..
Były przymrozki przygruntowe, z -1st.

weszynoska- no, właśnie posocznica, do krwi zakażenie..
Di- też pozdrawiam..bez zajęcia by tu zgnuśniał ;)

Maria- no to, takie lancetowate liście, i podłużne bulwy w ziemi..nie winorośl, tylko winobluszcz :)..na razie coś powoli przyrasta..właśnie smutno patrzeć na takie męczarnie..Sabcie to przynajmniej już ominie..u Matuli w Wawie, staremu psiakowi już całe zęby się psują, ostatnio wet musiał 8 wyrwać, bo zakażenia się robiły..
Ja bym wolał np. Daniele, Pawie, Osiołka, Alpaki :)
A to była dzika róża i owoce głogu z liśćmi..Saba wyła cichutko po swojemu..
Ania B- coś tam będzie..
Margarytka, dzień, dwa wcześniej i by się uratowała..jeszcze nie wiem..

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Czyli "dzikie wino" o pstrych liściach, na pewno ruszy mocno z wiosną, mamy zwykłe zielone przy domu i nazywamy je "plagą egipską", jest zdzierane z dachu co roku i z jeszcze większą pasją rośnie, teraz wyszło pod blachą na czubku domu, szatan nie pnącze. Pawie brzydko krzyczą, osiołki fajne, oooo!, poczytałam wyżej, że jednak będzie hucuł, mają niedaleko nas daniele, prześliczne stworzenia, a alpaki musiałbyś strzyc i prząść wełnę, no i pewnie na drutach jeszcze robić, eh! żartuję, ale przyznam, egzotyczne są.
Duży mróz był na Pogórzu? bo niebo takie czyściutkie, poświata księżycowa w nocy, zwierzaki jakieś niespokojne, chodzą tam i z powrotem razem z kotem. Pachnie dziś u mnie ziołami, jedne suszą się, inne kroję i zalewam oliwą, lubię takie swoje specjały, rozgadałam się, pozdrawiam serdecznie.

Wichrowe Wzgórza Ostoja pisze...

Na błedach sie czlowek uczy cale zycie..Najgorsze to to ze w kazdym przypadku nigdy sie juz nie da cofnąc czasu.Załujemy wielu spraw,człowiek weryfikuje czas minuta po minucie,czyn po czynie,serce chce i rozum rozerwac ze zlosci i zalu na przemian.
Moja Ferka po pierwszej cieczce zostala wusterylizowana.Nie jest rasowa z rodowodem to tez nie zamierzalam kryc.Obiecałam sobie po przezyciach z mlodzienczych lat ze juz nigdy do czegos podobnego nie dopuszcze.Zadnych ropomacicz,urojonych ciąz,i niechcianych pieskow nie z wyrachowania tylko z odpowiedzialnosci nad zwierzeciem.
To moje podejjscie do sprawy i tylko wylacznie moje zdanie.Trzeba bylo traumy i przezycia ktore tkwilo w czlowieku latami aby dojsc do takich mysli..Moze to lek przed utratą mojej " córeńki" bez której w domu bylo by pusto.

Zycze Ci madrej oddanej psinkiktora wyleczy wszystkie twoje rany po stracie przyjaciela::))ktory mial wazne miejsce u Ciebie.

Grey Wolf pisze...

Maria- te pstre chyba wolniej rośnie, tak jak klon jesionolistny, przez parę lat z pół metra podrósł, a zresztą dach ma z 10 metrów, niech pnie się do góry, będzie potem po czym wchodzić :).. a przycinać też można..Topinambur wartościowszy od ziemniaków, i można na surowo jeść, i łodygi doskonałą paszą..
Pawie lepiej strzegą niż pies, zaraz wszystko dostrzegą i krzyczą..
W naturze jakoś się nie strzygą i żyją ;)..tylko w upały cień muszą mieć..śmieszne są..kozy to mi się podobają całe brązowe, nieduże..
Konik był dziś kastrowany, będzie jak się uda po myśli wszystko..
Przy gruncie było u mnie na wzgórzu z -2 st., w dolinie pewnie z -6..
Pati- ja też żałuję, że nie wysterylizowałem wreszcie, zawsze coś było przeciw, a to drogo, a to daleko..Sabcia już nie jeździ ze mną wszędzie, nie trzeba jej robić jedzonka, nie słychać jej wycia....

Grey Wolf pisze...

Ociepliło się, pobudziły się znów motyle, pszczoły, osy..ale niedużo :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey, jak szuszysz dziką różę? czyścisz ją z tych ostrych włosków ze środka czy w całości? pozdrawiam.

Agata i Wiedźmin pisze...

Same kości u koni zrastają się tak samo jak u człowieka, więc z tym nie ma problemu. Największy problem jest taki, że koń to zwierzę ruchu i tak jak człowieka ze złamaną nogą można zagipsować i posadzić i jest spora szansa, że ten człowiek pooszczędza trochę tą nogę tak u konia trzeba kombinować i przy pierwszym zrywie do galopu, bo się np. czegoś spłoszy, mamy rozwalona nogę znowu ;). Niestety konie czasami nie panują nad emocjami i nie myślą o tym co robią i przypadkiem szamocząc się mogą zrobić sobie jeszcze większą krzywdę - zresztą tak jak chyba każde zwierzę uciekające.
Następnym razem jak będę w Bieszczadach to na pewno się odezwę :). To prawda, że hucuły sa bardziej odporne i radzą sobie lepiej, ale słyszałam także i o pusczonych hucułach, które nie wytrzymały mrozu i zamarzły, a także o innych rasach, które żyją w stadzie z hucułami i świetnie sobie radzą :). Znam sama parę małopolaków żyjących razem z hucułami i mają się tak samo świetnie jak hucuły :). Wszystko zależy od warunków i doglądania. W końcu pańskie oko konia tuczy.
Jest na pewno plus kupienia młodego konia - większa szansa, że będzie on zdrowy, jeszcze nie zepsuty przez człowieka, choć mój został już z wieku dwóch lat "zepsuty" i ostatnio weterynarka powiedziała, że mam konia kalekę niestety przez to, że w wieku dwóch lat zaczęli na niego wsiadać w niedopasowanym siodle, z ciężkim jeźdźcem. Niestety zepsuli mu w ten sposób kręgosłup i przez to co chwile mam problemy z kulawiznami , najczęściej na zadnie nogi. Tak to jest, chciałam konia niezajeżdżonego, ale poprzedni właściciele stwierdzili, że za zajeżdżonego można wziąć więcej pieniędzy, więc czemu nie zajeździć.
Najlepiej jest jak się ma konia od totalnego źrebaka, bo nawet źrebaka można już zepsuć i narobić mu jakiś dziwnych odruchów. Z tym, że wtedy trzeba czekać aż dorośnie, żeby na nim jeźdźić...
Wiedźmina już mam 4 lata i w tej chwili można z nim zrobić wszystko, a jak tylko wchodzę na pastwisko po niego to koń przybiega do bramy, bo chce coś ciekawego robić :). Zmienił się niesamowicie, ale miałam duże problemy z wyprostowaniem tych bzdur, których nagadali mu inni ludzie ;).
Co do kopyt, to jak najbardziej zachęcam do tego, żebys nie kuł Twojego konika. Ja w ogóle od jakiegoś czasu nie wołam kowala. Moja siostra jest po kursie, w którym wzoruja się na kopytach dzikich koni. Gdyby się dało dac im tyle ruchu ile mają dzikie konie w ogóle by nie miały robionych, a tak to trezba im troche "pomagać" w ścieraniu. Konie nam sie wreszczie zaczęły ładniej ruszać i nie wyglądają jakby się miały zaraz przewrócić albo odpaść im nogi z bólu. Zachęcam od poczytania o naturalnym werkowaniu - tu np. jest świetny wątek na forum o tym http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,1384.12810.html :)

A ja tez nie lubię ras stworzonych przez człowieka, wydziwnionych, które nie potrafią nic. Najbardziej mnie chyba przeraża hodowla rasowych kotów. Niektore z nich juz sie same umyć nie potrafią. Albo araby w USA mają problemy z układem oddechowym podobno, bo ludziom się podobały ich wyłupiaste oczy i szczupłe pyski. Zresztą te wszystkie yorki też są straszne. Pokraki, a nie psy.

Co do Twojej suczki, to strasznie Ci współczuję. Sama przeżyłam juz prawie rok temu stratę mojej ukochanej kotki. To był najkochańszy kot jakiego znałam. Do tej pory jak o niej myslę, to sobie wyrzucam, że mogłam pewnie więcej zrobić..
Pozdrawiam
Agata :)

Grey Wolf pisze...

Maria- to mówisz o róży omszonej, okrągłe owoce, no tą powinno się obierać samą skórkę, ale ja wolę dziką co ma podłużne owoce, i suszę całe..a jak dodam jedną do herbatki to wyjadam samą skórkę, pestki wyrzucam, a te nie mają włosków..
Agata- dużo napisałaś :)..czyli jedynym wyjściem wtedy trzymać podwieszonego na pasach, tylko wtedy odparzenia mogą się robić..no, zwierzaki kierują się instynktem, nie przewidują przyczyn i skutków..
Bo w sumie w naturze żyły tabuny koników, i nawzajem się ogrzewały, jak pingwiny, zmieniają się, raz jedne są na zewnątrz, raz wewnątrz skupiska..a jeden nie ma się do czego przytulić ;).."mój" ma teraz 1.5 roku, w tym tygodniu był kastrowany..
No właśnie ludzie teraz kierują się tylko zyskiem, i nie patrzą na uboczne rezultaty..konika trzeba stopniowo przyzwyczajać do noszenia na grzbiecie..a w którym roku można już zacząć jeździć?..ja dużo nie ważę, 60kg :)
Nad Soliną widziałem fajnego konika, też się tak pasł luzem na polanie pod lasem, jak mnie zobaczył to przybiegł uradowany, a z bliska się trochę speszył, bo myślał, że to właściciel :D
Właśnie kuć nie zamierzam, niech jak najwięcej chodzi..Saba też nigdy nie miała obcinanych pazurów, sama sobie ścierała..
Albo niektóre koty boją się nawet myszy :)..im dziwniejszy wygląd tym cenniejszy, a że pełno wad genetycznych i chorób z tego, to schodzi na drugi plan..weterynarze się z tego cieszą, mają więcej zajęcia i zarobku ;)..
Ja też mogłem więcej zrobić :(..i niby zachwalany wet i drogi, a nie przewidział, że może być nawrót padaczki, nic mi nie dał na to, też zlekceważył :(..a jak zanieśliśmy Sabę do samochodu i odjeżdżałem po zabiegach, miałem jeszcze się wrócić i spytać co robić jakby miała znów atak..i nie wróciłem :(

Margarytka pisze...

A jak tam psiaczki? Rosną? Pokaz je znowu :)

Grey Wolf pisze...

a na Huculszczyźnie stawiali na zimę duży stog siana i konie same się żywiły, i mogły osłonić się za sianem :)
Margarytka- rosną, rosną :)